Opinie

Tradingu trudne początki

Dzisiejszy wpis będzie premierowym w nowym roku, dlatego też chciałbym skorzystać z okazji, aby życzyć Wam samych zyskownych transakcji w 2019 🙂 Jak z pewnością zauważyliście, ostatni czas, to po raz kolejny okres lekkiej posuchy, jeżeli chodzi o publikacje na blogu. Złożyło się na to kilka czynników. Po pierwsze, mamy za sobą okres świąteczno-noworoczny. Z reguł poświęcam ten czas na pewnego rodzaju reset i naładowanie baterii na nowy rok. Po drugie, wraz z nadejściem nowego roku, pojawiły się pewne problemy zdrowotne, z którymi musiałem się w pierwszej kolejności uporać. Tak aby z czystą głową zasiąść ponownie przed platformą tradingową. Sztuka ta udała mi się dopiero w tym tygodniu. Można więc rzec, że dopiero przyzwyczajam się do panujących w nowym roku warunków. Jednak nie o tym chciałem dzisiaj pisać.

Od jakiegoś czasu, liczba maili z pytaniami od czytelników znacząco wzrasta. Być może jest to pewnego rodzaju pokłosie mojego udziału w noworocznej debacie TJS. W każdym razie, zauważyłem, że niektóre z pytań pojawiają się praktycznie w każdym mailu, jaki do mnie wysyłacie. Postanowiłem więc skorzystać z okazji i nowy rok rozpocząć wpisem, który rozwiąże niektóre problemy, z jakimi boryka się początkujący trader na rynku kontraktów futures. Aspekty te, jak nie trudno się domyślić, wiążą się głównie z wymogami depozytowymi oraz kwestiami związanymi z wyborem odpowiedniego brokera. Mam zatem nadzieję, że dzisiejszym postem uda mi się rozwiać wszelkie wątpliwości.

Margin

Rynek regulowany różni się w sposób znaczący od rynku OTC. Przyznam szczerze, że sam nie odnajduję się za dobrze w świecie pipsów, lewarów i dziwnych nazw instrumentów dostarczanych nam przez bucket shopy. Dlatego też rozumiem w pewnym stopniu, problemy osób stawiające pierwsze kroki na rynku regulowanym. Już sama liczba różnego rodzaju wymogów depozytowych (tzw. margin) może przyprawić o ból głowy. Mamy tutaj do czynienia z:

  • konto typu margin (pożyczka udzielana nam przez brokera, zwiększająca wysokość naszego depozytu);
  • initial margin (wymóg depozytowy, niezbędny do zajęcia danej pozycji);
  • maintenance margin (wymóg depozytowy, niezbędny do utrzymania pozycji overnight);
  • daytrade margin (wymóg depozytowy, dla pozycji intraday);
  • collateral margin (depozyt pod zastaw).

Jak zatem widzimy, lista jest dość długa i początkujące osoby mogą mieć problemy, aby odnaleźć się w różnego rodzaju wymogach depozytowych. Przejdźmy zatem do krótkiego omówienia każdego z nich.

Konto typu margin

Tutaj sprawa jest dość prosta. Opcja margin, dostępna na naszym rachunku, oznacza bowiem to, że broker może nam udzielić pożyczki, zwiększając tym samym wysokość dostępnego depozytu. Wysokość takiej pożyczki jest jednak ograniczona. Zgodnie z prawem obowiązującym w Stanach (regulowanym przez FRB – Federal Reserve Board) inwestorzy mogą pożyczyć od brokera kwotę równą depozytowi, który wpłacili. W prostych słowach, oznacza to tyle, że wpłacając 10 tys. dolarów, możemy maksymalnie pożyczyć od brokera kolejne 10 tys. dolarów. Oczywiście, pożyczone pieniądze możemy wykorzystywać jedynie w obrębie inwestycji giełdowych.

Jakie są minusy takiego rozwiązania? Przede wszystkim fakt, że pożyczone pieniądze są oprocentowane. Wysokość oprocentowania zależy od brokera oraz wysokości pożyczki. Z reguły płacone przez nas odsetki oscylują w granicach 5-10% rocznie. Kolejną wadą jest fakt, że są to tak na prawdę środki wirtualne. Mogą one zwiększyć nasze możliwości depozytowe, jednak broker nie pozwoli nam na to, aby saldo naszego rachunku spadło poniżej wpłaconej przez nas kwoty. Spotykamy się tutaj z tzw. margin callem. Jeżeli nasze inwestycje okażą się być nietrafione, a nasze saldo zaliczy spory zjazd, możemy zostać wezwani do uzupełnienia depozytu. W przeciwnym wypadku, broker ma prawo upłynnić nasze inwestycje i odebrać pożyczone nam pieniądze. Z reguł mamy na to 2-3 dni. Ten rodzaj marginu odnosi się jednak tylko do handlu akcjami, dlatego nie jest on aż tak istotny z perspektywy handlu na futach.

Initial margin

Jak już wcześniej wspomniałem, jest to rodzaj depozytu, wymaganego do zajęcia pozycji na danym instrumencie. Innymi słowy, jest to gotówka, jaką musimy posiadać na swoim rachunku maklerskim, aby zająć pozycję. Znajduje on zastosowanie zarówno na rynku akcyjny, jak również na rynku derywatów. Oczywiście, w przypadku kontraktów terminowych mówimy o zdecydowanie niższych wymogach. Z reguły jest to około 5 do 10 procent wartości kontraktu. To właśnie w ten sposób określana jest dźwignia na rynku regulowanym. Wysokość tego depozytu określana jest przez giełdę odpowiednią dla danego instrumentu.

Dla przykładu weźmy kontrakty e-mini na indeks S&P 500. Initial margin wymagany do zajęcia pozycji wynosi obecnie 6600 dolarów. Biorąc pod uwagę fakt, że wartość jednego kontraktu ES wynosi obecnie około 130 tys dolatów (50 razy wartość indeksu), otrzymujemy dźwignię na poziomie około 1:20. Informacje na temat tego rodzaju depozytu dla innych instrumentów znajdziemy min. na tej stronie.

Maintenance margin

Jest to kolejny z wymogów depozytowych ustanawianych przez giełdę. Tym razem, jest to kwota jaką musimy mieć na rachunku, aby utrzymać pozycję overnight. Jest to zatem istotny aspekt dla wszystkich osób, które handlują w dłużej perspektywie czasowej. Należy mieć bowiem na uwadze fakt, że jeżeli wartość naszego konta zejdzie poniżej wymaganego depozytu, zostaniemy wezwani do jego uzupełnienia. Czyli po raz kolejny na naszej drodze stanąć może margin call. Warto jest mieć tutaj na względzie fakt, że wysokość posiadanego depozytu liczona jest po tzw. equity. Co to wszystko oznacza w praktyce?

Weźmy po raz kolejny za przykład kontrakty na S&P. Maintenance margin dla tego instrumentu wynosi 6 tysięcy dolarów na kontrakt. Załóżmy, że zajęliśmy pozycję w dwóch kontraktach. Nasz depozyt początkowy wynosił 15 tysięcy dolarów. Bez problemów mogliśmy zatem zająć taką pozycję. Niestety, sesja potoczyła się nie po naszej myśli i zanotowaliśmy stratę w wysokości 3500 dolarów. Liczymy jednak na odbicie w dniu następnym 😉 W takim wypadku, aby utrzymać naszą pozycję na kolejny dzień, zostaniemy wezwani do uzupełniania depozytu na naszym rachunku, tak aby wynosił on minimum 12 tysięcy dolarów. Prosta matematyka podpowiada nam, że będziemy musieli zasilić nasz rachunek o 500 dolarów.

To co istotne, to fakt, że nie są to pieniądze, które dodatkowo stracimy na rzecz naszej pozycji. Strata w dalszym ciągu wynosić będzie 3500 dolarów. Dodatkowe środki zostaną wykorzystane tylko i wyłącznie po to, aby spełnić wymogi depozytowe stawiane nam przez giełdę prowadzącą notowania danego instrumentu.

Daytrade margin

Jest to wymóg najbardziej istotny z perspektywy day tradera. Wielu brokerów ustala bowiem oddzielne wymagania depozytowe (dużo niższe) dla pozycji, które zawierane są w trakcie trwania jednej sesji. Co to w praktyce oznacza? Oznacza to ni mniej, ni więcej tyle, że tak długo, jak długo będziemy zamykali nasze pozycje na 5 minut przed zamknięciem sesji, tak długo nie będziemy musieli spełniać wymogów stawianych przez giełdę. W przypadku ES możemy zatem zawierać pozycję pomiędzy godziną 23 dnia poprzedniego, aż do godziny 22:10 (uwzględniając różnice czasowe, które występują w okolicach przestawiania zegarów) aktualnego dnia. Do godziny 22:10 wszystkie nasze pozycje muszą zostać zamknięte. Możemy je oczywiście ponownie otworzyć wraz z wybiciem godziny 23:00.

O jak dużych różnicach w wymogach depozytowych mówimy? Znacznych. Wystarczy rzucić okiem na wymogi stawiane nam przez AMP Futures, aby być tego świadomym. Handlując na ES wystarczy nam 400 dolarów na każdy kontrakt. Przekłada się to na dźwignię na poziomie 1:325! Oczywiście musimy być tutaj świadomi ogromnego ryzyka. Wystarczy bowiem, że cena minimalnie pójdzie nie w naszą stronę, a broker zamknie nam nasze stratne pozycje. Co więcej, zostaniemy obarczenie opłatą za tę usługę.

Dla przykładu, załóżmy, że posiadamy rachunek z depozytem na 2 tysiące dolarów. Zajęliśmy długą pozycję w 4 kontraktach na ES. Chwilę później rynek spada o zaledwie 3 punkty. W takim wypadku, nasza pozycja wykazuje stratę w wysokości 600 dolarów. Brokerowi nie pozostanie nic innego, jak zamknięcie naszej stratnej pozycji, naliczając przy tym opłaty z tym związane. Z reguły jest to około 20-25 dolarów.

Collateral margin

Ciekawą informacją może być fakt, że posiadając długie pozycje w akcjach, obligacjach lub ETFach, możemy wykorzystać je do zwiększenia naszych zdolności depozytowych na rynku derywatów. Mówiąc prościej. Posiadając portfel akcyjny o wartości 10 tysięcy dolarów, możemy wziąć pewnego rodzaju pożyczkę pod zastaw tych właśnie akcji. Pożyczkę, którą będziemy mogli wykorzystać w handlu na runku futures i opcji. Oczywiście, jak nietrudno się domyślić, nie obędzie się tutaj bez kosztów. Zapłacimy tutaj bowiem tzw. frycowe (ang. haircut). Z reguły wynosi ono około 10% wartości papierów, które chcemy oddać pod zastaw.

Warto jest również nadmienić, że nie wszystkie akcje, obligacje i ETFy mogą być w tym celu wykorzystane.

Jakie depo na start?

W jednym z pierwszym wpisów z cyklu Jak zostać traderem, poruszałem już temat wysokości depozytu niezbędnego do handlu kontraktami futures. Pisałem wówczas o kwocie rzędu 10 tysięcy dolarów na każdy kontrakt. Innymi słowy, jeżeli chcielibyśmy handlować jednym lotem, wystarczy nam rachunek z depozytem 10 tysięcy dolarów. Każdy kolejny kontrakt, to dodatkowe 10 tys. Oczywiście zdaję sobie sprawę z faktu, że jest to wymóg niezwykle wysoki i rzadko kto może sobie na taki luksus pozwolić. Pytanie zatem brzmi, jakie jest absolutne minimum? Jaki poziom depozytu wystarczy nam, aby móc faktycznie odpowiednio zarządzać ryzykiem naszych pozycji?

Odpowiedź może nie być jednoznaczna. Przede wszystkim należy mieć na uwadze fakt, że absolutne minimum to 2 tysiące dolarów. Jest to kwota narzucona nam przez regulatora, przez co nie otworzymy rachunku u brokera za oceanem posiadając mniejsze środki. Czy kwota ta wystarczy nam do obracania jednym kontraktem na ES? I tak i nie. Z jednej strony, margin na poziomie 400 dolarów daje nam bufor 1600 dolarów, zanim broker zmuszony będzie upłynnić nasze pozycje. Przeliczając to na punkty, wychodzi nam ich około 32 (pamiętajmy o prowizjach!). Sporo. Powinno wystarczyć do swobodnego handlu intraday. Z dwoma zastrzeżeniami. Po pierwsze, jeżeli będziemy chcieli zwiększyć naszą pozycje do 2 kontraktów, uzupełnimy depozyt o kolejne 2 tysiące dolarów (analogicznie w przypadku zwiększania do 3, 4 itd). Po drugie, w razie zakończenia dnia na minusie, będziemy za każdym razem uzupełniali nasz depozyt do wymaganej kwoty 2 tysięcy dolarów.

Osobiście jednak, w żadnym wypadku nie polecałbym handlu na ES posiadając zaledwie 2 tysiące na rachunku. Na papierze może to wyglądać dobrze, jednak życie szybko nas nauczy, że kwota ta jest zdecydowanie niewystarczająca. To ile tak realnie powinniśmy wpłacić na nasz rachunek?

Odpowiednia kontrola ryzyka

Racjonalnym wydaje się być podejście, w którym będziemy wpłacać na nasz rachunek 6 tysięcy dolarów na każdy kontrakt, którym będziemy chcieli obracać. W ten sposób spełnione będą wymogi stawiane nam przez giełdę (maintenance margin) i w razie konieczności, będziemy mogli przetrzymać naszą pozycję overnight. Pamiętajmy jednak, że w takim wypadku będziemy zmuszeni do uzupełniania naszego depozytu po każdym dniu zakończonym na minusie.

Z tego względu, wydaje mi się, że idealne rozwiązanie wyglądałoby w sposób następujący. 10 tysięcy na pierwszy kontrakt plus 6 tysięcy na każdy kolejny. W takim wypadku, absolutne minimum, jakie musielibyśmy wpłacić na nasz rachunek to 10 tysięcy dolarów. Jest to kwota dość znaczna, jednak chcą w pełni kontrolować to, czym się zajmujemy, wydaje się być koniecznością. Bardziej doświadczone osoby, mogą oczywiście pokusić się o jej redukcję. Jednak warto zdać sobie sprawę z faktu, że jeżeli posiadamy spore doświadczenie, ale nie byliśmy do tej pory w stanie wypracować odpowiedniego kapitału, coś musieliśmy robić nie tak. W takim wypadku, wracamy niejako do punktu wyjścia.

Jest to oczywiście tylko moja subiektywna opinia. Nie twierdzę, że budowanie kapitału w oparciu o niższy depozyt, jest niemożliwe. Znajdą się takie osoby, które będą w stanie temu sprostać. Racjonalnie jednak jest zakładać, że nie wszystko będzie na początku szło po naszej myśli. Z tego względu, warto mieć pewnego rodzaju bufor bezpieczeństwa.

„Którego brokera polecasz?”

Jest to chyba najczęściej zadawane przez Was pytanie. Niestety, nie udzielę na nie jednoznacznej odpowiedzi. Z kilku powodów. Po pierwsze, nie chciałbym polecać czegoś, czy może raczej odradzać coś innego, z czym nie miałem nigdy styczności. Jak dobrze wiemy, istnieje wiele różnego rodzaju firm brokerskich. Oczywiście mam tutaj na myśli standardowe domy maklerskie, nie popularne obecnie bucket shopy oferujące handel na rynku OTC. Każdy broker ma z pewnością swoje wady, jak i zalety. Jeden będzie oferował niższe wymogi na płaszczyźnie depozytów. Inny lepsze, niższe, prowizje. Jeszcze inny będzie wymagał mniejszego wkładu przy zakładaniu konta. Podobnie wygląda sprawa w przypadku kosztów związanych z data feed. Ciężko jest tutaj znaleźć coś, co będzie na swój sposób uniwersalne. Każdy ma inne preferencje. Każdy szuka innych zalet. Dlatego też nie zdecyduję się na wskazanie konkretniej firmy.

Nie bez znaczenia jest tutaj również fakt, że w przypadku kontraktów futures, handluję poprzez firmę prop tradingową. To po ich stronie leży kwestia wyboru odpowiedniego brokera. Nie chciałbym zatem wychodzić niejako poza moje kompetencje. Każdy z Was może w prosty sposób znaleźć firmę odpowiednią dla siebie. Wystarczy poświęcić jeden wieczór na to, aby dokładnie przyjrzeć się ofercie każdej z nich. Jeden weekendowy wieczór i sprawa będzie jasna.

Od czego zacząć poszukiwania?

Od jakich firm warto zacząć poszukiwania? Jak dobrze wiecie, w przypadku opcji korzystam z oferty tastyworks. Zawsze ich chwaliłem i chwalić będę. Niestety, pomimo dostępu do rynku futures, nie otrzymamy tutaj niezbędnych narzędzi do handlu w oparciu o arkusz oraz taśmę. Co niejako sprawia, że warto rozglądnąć się za czymś innym. Popularnym w ostatnim czasie wyborem, jest firma Tradovate. Aktualnie za tym wyborem przemawia kilka czynników. Przede wszystkim dostęp do platformy przystosowanej do handlu w oparciu o karnet. Dodatkowo, za niewielką miesięczną opłatą (199 dolarów), otrzymujemy również możliwość bezprowizyjnego handlu na futuresach. Dla osób robiących wysokie miesięczne obroty, jest to z pewnością godna rozważenia oferta.

Poza tym, zawsze warto sprawdzić oferty znanych i sprawdzonych brokerów, jak chociażby Interactive Brokers, czy AMP Futures

Podsumowanie

To by było na tyle, jeżeli chodzi o dzisiejszy wpis. Mam nadzieję, że udało mi się w nim w pełni odpowiedzieć na zadawane przez Was pytania. Dzięki czemu, mi również uda się zaoszczędzić odrobinę czasu, który będę mógł poświęcić na kolejne publikacje na blogu. Liczę na to, że po tym świąteczno-noworocznym marazmie, zdołam powrócić do zdecydowanie bardziej regularnego dzielenia się z Wami moją wiedzą i przemyśleniami.

Kończąc, chciałbym przypomnieć, że w dalszym ciągu trwa głosowanie w konkursie Invest Cuffs 2019. Jak już zdążyłem wcześniej wspomnieć, EminiTrader.pl został kandydatem do nominacji na bloga roku. Będą niezmiernie wdzięczny za każdy głos oddany na prowadzonego przeze mnie bloga.

5 thoughts on “Tradingu trudne początki

  1. Ciekawy artykuł. Co uważasz na temat podejścia mówiącego o wysokości depozytu uzależnionej od aktualnej wysokości Exchange Margin (np. 50% Exchange Margin)? Podejście sugerowane m.in. przez FT71. Aktualny przykład dla ES: Exchange Margin = $6.000 zatem 50% Exchange Margin = $3.000 co przy założeniu Intraday Margin = $500 daje $2.500 czyli 50 punktów (200 ticków) marginesu bezpieczeństwa.

    1. Każdy sposób, który pozwala odpowiednio kontrolować ryzyko jest dobry. Powiem szczerze, że wcześniej nie słyszałem o takim podejściu, ale fakt, że poleca to FT71 z pewnością przemawia na jego korzyść. Ostatnio nie śledzę go aż tak dokładnie, ale z pewnością przemawia z nim spore doświadczenie. Ogólnie przytoczony przez Ciebie przykład wydaje się być sensowny. Kluczowe jest tutaj trzymanie się wyznaczonych zasad. Często bowiem jest tak, że wpłacamy te 3 tys. i mówimy sobie, że gramy jednym kontraktem. Na początku trzymamy się tego, aż do momentu pierwszej większej straty. Przychodzi chęć odrobienia strat. Szybkiego odrobienia strat. Zwiększmy wielkość pozycji, bez dopłacania do depo. O tym jak się to kończy, pisać chyba nie muszę.

      Tak jak pisałem w artykule. Jeżeli wiesz co robisz, kontrolujesz ryzyko i trzymasz się swoich zasad, to nawet te 2 tys. na kontrakt powinno być ok i dawać spory bufor bezpieczeństwa. Podejście, o którym piszesz również będzie dobre, jeżeli będzie się go w 100% trzymali.

    1. Trafne spostrzeżenie. Aż dziw, że nie napisałem nic o tym we wpisie. Oczywiście, inaczej wygląda sprawa buforu bezpieczeństwa 200 ticków na ES i na NQ. Dodatkowo okresy podwyższonej zmienności na danym walorze. Wszystko to jest istotne. Dzięki za zwrócenie na to uwagi 🙂

Leave a Reply